Geoblog.pl    kolekcjonerka    Podróże    Indie 2013    Agra
Zwiń mapę
2013
10
lut

Agra

 
Indie
Indie, Āgra
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7044 km
 
Pobudka o 6.30. Prawie w ogóle ńie spalam, bo do późnej nocy angielsku znajomi debatowali w restauracji, pózniej zaczęły ujadac psy, a na końcu zaczęły sie poranne modly. W planach było zwiedzanie Taj Mahal o poranku, więc żadne wymowki nie wchodziły w grę. Nasz Hostel znajdował sie kilkanaście minut od bramy wschodniej, więc trafiliśmy idealńie. Zdziwilo nas tylko pytanie kierowcy tuk-tuka, czy mamy bilety. Pózniej okazało sie dlaczego. Dotarliśmy do bramy jako jedni z pierwszych chyba. Były 4 kolejki. 2 dla Hindusów- osobńo kobiet i mężczyzn i analogicznie "high class ticket" dla pozostałych. Byłam jedyna kobieta, więc od razu dowiedziałam sie, ze nie mozna kupić biletu i ze musimy zawrócić około 1 km do kasy. Odwrocilismy sie i poszliśmy, a kasa biletowa była 100m od naszego hotelu. Budynek bez oznaczenia Taj Mahal, za to z entrum kultury Agra. 750 rupii za wśtep to najdroższy bilet jaki płaciliśmy. Do tego kasjerzy nie mieli wydać z naszych 1000 rupii. Od rana mieliśmy zły humor. Wychodząc dostaliśmy po butelce wody i jednorazowe ochraniacze na obuwie. Zrobiliśmy sobie spacer i bez problemów dostaliśmy sie do środka, przechodząc przez kontrole bezpieczeństwa, ktora moim zdaniem nie spełnia swoich funkcji. Mimo informacji o niewnoszeniu jedzenia i picia, wiele osób je miało. Samo miejsce nie zrobiło na mnie gigantycznego wrażenia. Pięknie odbijalo sie w wodzie, czy w rannym słońcu, ale wielkością wydawało mi sie ze jest mniejszy niż sobie wyobrażałam. Dziesiątki sesji foto jak zblizalismy sie do gmachu. W środku jest zakaz fotografowania, więc tylko przeszliśmy zgodnie z ruchem turystów i wyszliśmy. Kolejne ujęcia w inńym świętle i wróciliśmy do hotelu. Sńiadanie po indyjsku i bananowe lassi, a następnie etap pakowania. Wieczorem bowiem jechaliśmy do Varanasi. Zachęceni opisami w przewodnikach oraz na bilecie wstępu do Taj Mahal pojechaliśmy tuk-tukiem za kolejne 100 rupii na dworzec autobusowy. Tam chcieliśmy wybrać sie do najstarszej stolicy. Autobus miejski był za godzinę, więc wynajelismy tuk-tuka za 500 rupii. Do tj pory wszyscy doradzali nam podróż tym środkiem lokomocji, ale okazało sie, ze jest to możliwe. Nawet po tzw. Drodze szybkiego ruchu, autostradzie itd. Jedyna przeszkoda był korek spowodowany budowa nowej drogi. Nasz mcgiver kierowca starał sie wszystkich wyprzedzać, jadąc nawet w rowie. Dojechalismy do miasteczka, do punktów dla turystów, a tam rzucili sie na nas wszyscy możliwe przewodnicy, właściciele sklepików itd. Na dokładkę okazało sie, ze bilet z Taj Mahal upowazniajacy do dużej zniżki to różnica tylko 10 rupii. Zobaczyliśmy więc tylko duży pałac, deguśtowalam slodkie smakołyki sprzedawane na ulicy-na szczęście trafił sie chłopak, który objaśnil co zawiera wydmuszka-kawałek ziemniaka, przyprawy i słodki sos. I wróciliśmy do Agry. Byliśmy juz tak zmęczeni i głodni, ze poprosiliśmy kierowce o zaiwezienie nas zamiast do hotelu to do KFC. Tam ponownie byliśmy lokalna atrakcja. A rachunek jak zośtawilismy był spory- średnio 300 rupii za posiłek. Po tej dawcy energii poszliśmy piechotą do hotelu- jeżdżąc kilkakrotnie wiedzieliśmy dokąd sie kierować. Szybka toaleta, ostatnia herbata cytrynowa i wyjazd na dworzec. Kierowca tuk-tuka, który umawial sie z nami rano nie przyjechał punktualnie, więc zaczęliśmy szukać innego. Jak juz ustaliliśmy kwotę i wpakowalismy sie do niego to tn umówione przyjechał. On ale cóż. Kto pierwszy ten lepszy. Za 150 rupii za cała jazdę dojechalismy do dworca. A tam dziesiątki osób czekających na swoje połączenia. Zdążyłam jeszcze kupić słodkości za 300 rupii i podjechał nasz pociag. Niezmienione listy na poszczególnych wagonach nas zmylily. Szukaliśmy naszych nazwisk na wszystkich sleeper class, ale bez rezultatu. Postanowiliśmy więc znaleźć nasze miejsca wg rezerwacji. Musieliśmy więc wyprosic z naszych miejsc cała rodzine, bo jechali stacje wcześniej i umoscili sie na nich wygodnie. Pózniej zaczęliśmy odróżniać butelki z %, aby sie zmulic i dobrze zasnąć. Tym razem mieliśmy przedział w środku, więc nie wiało od drzwi. Po kilku głębszych rozlozylismy sie wygodnie i poszliśmy spać. Ja nawet nie budzilam sie w nocy, oprócz wizyty konduktora i dopłaty do biletu 48 rupii, ale to juz było nad ranem.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kolekcjonerka
Marta Szadowiak
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 16 wpisów16 3 komentarze3 10 zdjęć10 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.12.2012 - 15.02.2013