Geoblog.pl    kolekcjonerka    Podróże    Indie 2013    Jaipur-dzień pierwszy
Zwiń mapę
2013
08
lut

Jaipur-dzień pierwszy

 
Indie
Indie, Jaipur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6825 km
 
Budzik zadzwońil o Godz. 5.30. Zaczęliśmy sie zbierać i pakować. Mimo informacji z innych blogów- nie doswiadczylismy opóźnień w kursowaniu pociągów, a wręcz przeciwnie -byliśmy nawet 4 minuty wcześniej. Ciemno na dworze, nie mozna było odczytać nazwy miejscowości, ale wspolpodroznicy potwierdzili, ze jesteśmy we właściwym mieście. Z mapy na hostbookers wynikało, ze nasz Hostel znajduje sie bardzo blisko stacji. O poranku nic nie wskazywało na to, abyśmy odnaleźli właściwa uliczkę. Po negocjacjach wzięliśmy tuk-tuka i za 100 rupii przywiózł nas 2 ulice dalej. Chciał otrzymać od właścicieli procent od klienta, ale nic nie dostał, bo przecież mieliśmy rezerwacje zrobiona samodzielnie. Wyszedł do nas zaspany młody Właściciel, zaproponował pokój 5 osobowy, ale jakoś byliśmy chyba zbyt zasłania, aby zrozumieć co mówi, więc wolelismy przeczekać w recepcji do 9.30 i dostać właściwe pokoje. Okazało sie, ze proponuje nam lepszy podział -3plus2, z Łazienkami. Jeszcze chwila drzemki, prysznic i śniadanie na dachu. Tym razem zamówilam omlet i kierowca herbatę. (130 rupii) następnie rozliczylismy sie za wszystko (nocleg wyszedł nas po 261 rupii) i poszliśmy szukać tuk-tuka na stare miasto. Oczywiście, wielu oferowalo zawrotną kwoty, w końcu zdecydowaliśmy sie na tańsza wersje. Dojechalismy do słynnego kina raj mahammat, gdzie kupiliśmy bilety na wieczorny seans filmowy. Mogliśmy udać sie w dalsza trasę. Główna ulica, złożona z gustownych sklepów, poszliśmy do głównej bramy. Pomorza pierwszy zdecydowałam sie na przydrożne lassi, które zostało mi podane w kubku w kształcie doniczki. Było pyszne i śmiesznie tanie-35 rupii. Na głównym mieście szliśmy arkadami, w których było wszystko-warsztaty naprawy rowerów, sklepy z przyprawami, dziwnej jakości bary itd. Przez przypadek zatrzymaliśmy sie na przy jednym z nich, zostaliśmy zaczepieni przez faceta, który zaprowadził nas na górę swojego domu i zaczął opowiadać o zwyczajach indyjskich. Ze na wszystkich bazarach są maszynowe produkty, bardzo dużo kosztujace, ze jest wyzysk ludzi, ze on nam proponuje wyjazd do fabryki wdowa-tam nam pokażą jak sie robi materiały, jest sklep przyfabryczny, nie musimy nic kupować. A obok mamy piękny waterlake palace, warty zobaczenia. Skusilismy sie, bo nie przeczuwalismy podatku. Tym bardziej, ze kwota za tuk-tuka była ustalona-100 rupii. Pojechaliśmy tam i bardzo sie rozczarowalismy jego bezinteresownoscia. Była fabryka, był pokaz stempla, ale od razu zaprosili nas do sklepu. Poczulismy sie oszukani, tym bardziej ze nie mieliśmy za dużo czasu. Poszliśmy zobaczyć waterpalace i złapaliśmy tuk-tuka do centrum. Pierwszy chciał 250 rupii, drugi zabrał nas za 100. Wysiedlonych przy Pałacu Wiatrów. Tam kupiliśmy łączony bilet za 300 rupii, który upowaznial nas do odwiedzenia kilku miejsc. Pałac robił wrażenie, podobnie jak toaleta-tylko dla turystów i wyremontowana ze środków darczyńców. Zainteresowało nas rownież Jantar Mantar. Astronomiczne obserwatorium wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Mieliśmy jeszcze chwile, aby coś zjeść przed kinem, więc idąc w tym kierunku rozgladalismy sie za jakimiś restauracjami. Niestety, bezskutecznie. Okazało sie, ze na przeciwko punktu z lassi jest Surya Mahal restaaurant - bardzo przyjemne miejsce, w którym zjedlismy potężne porcje wegetarianskich przysmaków. Moje thali to był wydatek zaledwie 180 rupii plus 5% VAT. Chwile wcześniej zaopatrzylismy sie w mocne piwo na wieczór (90 rupii za butelkę 700ml). Nasyceni i zaopatrzeni poszliśmy do kina. W przeciwieństwie do większości miejsc, w których byliśmy, tym razem nie byliśmy jedynymi białymi. Były i zorganizowane wycieczki i osoby indywidualne. Nasze bilety - po 100 rupii, były w rzędzie Z. Kupiliśmy popcorn i udalismy sie na miejsca. Kino w stylu gdańskiego kina Neptun-duży ekran, amfiteatr i balkon, siedzenia pluszowe-opuszczane jak lotnicze, dywan na całej powierzchni podłogi. Seans zaczął sie o 18.30, ale cały czas byli jeszcze odprowadzani na swoje miejsca spóźnialscy. Kilka reklam produkcji bollywodzkich i zaczął sie właściwy seans filmu "Special 26", który jak sie dowiedzieliśmy od innych widzów, miał premierę dzień wcześniej. To film akcji, oparty na prawdziwych wydarzeniach dzielących sie w Bombaju w 1997 roku. Reakcje publiczności były takie jak przewidywalismy-oklaski, krzyki, gwizdy, głośny śmiech. Mimo nieznajomosci języka i braku napisów po angielsku-mozna było nadazac za fabuła. Po pierwszej części, trwającej 1,5 godziny, zrezygnowalismy z dalszego seansu i tuk-tukiem za kolejne 100 rupii pojechaliśmy do hostelu. Zmęczeni wypilismy piwo, zagraliśmy partyjke "hodowli zwierząt" i poszliśmy spać. Czekał nas kolejny intensywny dzień.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kolekcjonerka
Marta Szadowiak
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 16 wpisów16 3 komentarze3 10 zdjęć10 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.12.2012 - 15.02.2013