Geoblog.pl    kolekcjonerka    Podróże    Indie 2013    Udaipur-dzień drugi
Zwiń mapę
2013
07
lut

Udaipur-dzień drugi

 
Indie
Indie, Udaipur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6489 km
 
Podobno w nocy ujadal pies. Ja go na szczęście nie słyszałam i spalam jak zabita. Słońce obudzilo mnie około 8 mej. Po szybkim prysznicu poszliśmy na dach na śniadanie. Tam rozkoszowalismy sie pięknym widokiem i planowaliśmy dzień. Zostawiliśmy bagaże w hostelu i poszliśmy na zamek. Mijalismy liczne galerie sztuki. W jednej z nich kupilam obrazek, recznie robiony, pozlacany, za 400 rupii. na zamku Ceny wejścia niewiele zmieniły sie od tych zapisanych w przewodnikach-100 rupii wejście, 200 rupii aparat. Po przejsciu kontroli bezpieczenstwa Sesji zdjeciowych nie było końca. Sztuka indyjska ńie bardzo mnie przekonuje, dlatego niektóre pomieszczenia ekspozycyjne przeszłam bardzo szybko. Ciekawily mnie za to te, które pokazywały codzienne życie maharadzy. Postać ta była często ukazywana jako styropianowa podobizna. Dwa zamki-osobny dla mężczyzn osobny dla kobiet, podziemne przejścia. Łazienka z tronem jako toaleta, obniża pluszem, a stosunkowo mała dziura była przykrywka z drewna. Ciekawe rozwiazanie :)
Po zwiedzaniu zamku przyszedł czas na kolejna atrakcje czyli rejs po jeziorze. Przedtem jeszcze wizyta w prowizorycznym kantorze, w sklepie z kosmetykami. transakcje odbywaly sie przy zaslonietych oknach. Chwile poczekalismy na lodke, w towarzystwie problematycznych chinczykow. Juz dzień wcześniej widzieliśmy akcje, jak jeden z nich ńie chciał zapłacić ustalonej ceny kierowcy tuk-tuka i ten odjechał z bagażami. Dzisiaj pytali sie nas o wysokość opłaty za przejazd lodka, bo myśleli ze zostali oszukani. A akurat ceny za łódki są stałe i nienegocjowalne. Do tgo chciała pływać kilka godzin, a rejsy zaplanowane są na 30 minut. Smialismy sie z nich trochę, tym bardziej ze na szczęście my poplynelismy mniejsza lodka, a oni czekali na zapełnienie większej.
Rejs był fajny, choć szkoda ze nie mogliśmy popłynąć bliżej Lake Hotel czy ze lodka była zakryta od góry. Ale nie mieliśmy na to wpływu. Zobaczyliśmy przynajmniej gdzie co sie znajduje i co możemy jeszcze zobaczyć. Po rejsie zglodnielismy i chcieliśmy coś zjeść. Miejsce nie było bez znaczenia. Wychodziliśmy i wychodziliśmy z kilku z nich. W końcu trafiliśmy na hotelowa restauracje, z widokiem na jezioro, ale tez odsłonieta od wiatru. Bardzo przyjemne miejsce. Szybko uwijajacy sie kelner zebrał od nas zamówienie, które sami napisaliśmy na kartce. Po chwili wyjechały napoje i pierwsze potrawy. Było naprawdę smacznie. I wcale nie bardzo drogo. Odpoczelismy jeszcze przed droga i udalismy sie na zachód słońca na przeciwlegle wzgórze. Tradycyjnie szliśmy główna handlowa ulica. Mojej uwadze nie uszedł optyk. Miał fajne ray bany. Okazało sie, ze optyk może mi od razu sprawdzić dioptrie i zrobic słoneczne korekcyjne. Zaproponowana cena była bardzo dobra. Do tego podobały mi sie designerskie ray bany, które tez zamówilam. Zostawilam 5000 zadatku, w drodze powrotnej miałam odebrać i2 pary nowych okularów. Michał wstąpił do jubilera i kupił obrączke. Ukontentowani poszliśmy dalej w poszukiwaniu drogi do kolejki górskiej. Okazało sie, ze przeszliśmy za wcześnie, więc postanowiliśmy posłać sie nad jeziorem. Tam zaczęli nas obstepowac sprzedawcy gadżetów, właściciele wielbladow itd. Nie daliśmy sie i doznawalismy słonecznej kąpieli. Przed 17ta poszliśmy do kasy i po raz kolejny mieliśmy zostać nabrani na wykupienie prywatnego wagonika-skoro jest nas 5 osób. Ńie daliśmy sie i kupiliśmy bilety w dwie strony za 72 rupii. Dostaliśmy numerki i wg nich wsiadalismy. Sam wjazd trwa chwile, ale widok jest naprawdę imponujący. Wielosc sesji zdjeciowych trudno policzyć. Zachód słońca obserwowaliśmy z kawiarni, skacząc coca-colę (40 rupii). Juz podczas zmierzchu zjechalismy i udalismy sie w drogę powrotną. Okulary były idealnie prsygotowane, wypolerowane itd. 2000 rupiindoplaty i stałam sie posiadaczka dwóch nowych par. Byliśmy ograniczeni czasowo, ale spokojnie krazylismy po ulicach. Po szybkiej przebiorce w hostelu, kolacji w restauracji na dachu, poszliśmy szukać tuk-tuka. Trafiliśmy na dwóch leśnych dziadków. Jeden z nich na pewno brał jakieś ziele, bo sposób jego jazdy na to wskazywał. Na szczęście bezpiecznie dowiezli nas na dworzec. Rozliczylismy sie po 80 rupii za tuk-tuka i poszliśmy szukać naszego pociągu. Mając doświadczenie po pierwszej nocy teraz juz inaczej podeszlismy do ułożenia sie czy kwestii cieploty. Tym razem jednak trafiliśmy na bardzo opiekuńczego konduktora, który co i raz zamykał drzwi. Wiedząc, ze wysiadamy na jednej z wielu stacji, nastawilismy budziki i po tradycyjnym odkazeniu sie polskimi procentami poszliśmy spać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
kolekcjonerka
Marta Szadowiak
zwiedziła 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 16 wpisów16 3 komentarze3 10 zdjęć10 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.12.2012 - 15.02.2013